No wiec dojechalismy do Kalkuty wczesnym rankiem. Wspomne tylko, ze jest to najbardziej spontaniczna podroz mojego zyciu i generalnie trasa tworzy sie kazdego dnia w zaleznosci od dostepnosci biletow na dany srodek transportu :) Wedlug wstepnego planu powinnismy byc jakies 3 tys km na zachod w Bombaju....no ale wracajac do Kalkuty. Niestety nie mamy czasu, zeby sie zadomowic tu na chwile czego bardzo zalujemy, bo miasto zauroczylo nas od pierwszych chwil. Nie moglismy znalezc hotelu w nocy wiec przespalismy sie na ulicy z tysiacem innych bezdomnych. Okolo 5.30, wraz z pierwszymi promieniami slonca ta potezna, 14sto milionowa aglomeracja budzi sie do zycia. Ludzie biora prysznic na ulicy w specjalnie przygotowanych chyba do tego celu hydrantach. Setki przypraw, warzyw krojonych na chodnikach...potezne gary, patelnie rozgrzane do czerwonosci wypelnione przeroznymi potrawami. Herbatka na kazdym rogu, ciasteczko. Doslownie setki malych stoisk .....jeden z panow wlasnie stworzyl swoj salon fryzjerski pod drzewem wiec wskoczylem na golenie, podczas gdy Ciacci kupowala gazete, pomagajac Panu oTworzyc kiosk :) Kazdy gryzie bezlitosnie patyk w zebach co nas troche zaciekawilo......jak sie okazalo jest to "szczoteczka" do zebow. Rozgryzaja koncowke, ktora pozniej pocieraja zeby, az te stana sie czyste. Kupilismy sobie nawet takie naturalne cacko, ktore pozostawilo gorzki posmak w moich ustach az do teraz...bleeeh.
Spotkalismy sie ze znajomym, ktory jako, ze dziany zabral nas na pyszny obiad do piecio gwiazdkowego hotelu, po czym rura na statek, ktory mial nas dotransportowac trzy dni pozniej na zapomniane przez turystyczny swiat wyspy Andamanskie. Jak sie okazalo statek wyszedl ze stoczni szczecinskiej chyba z 1000 lat temu i popsul sie tuz po wyplynieciu z portu co spowodowalo 2dniowe opoznienie. Moze nie byla to najbardziej komfortowa podroz, jednak zapisalo mi sie w glowie kilka pieknych chwil z tej komunistycznej kupy zlomu. Zdecydowalismy wracac jednak samolotem....W pierwszej godzinie po przyplynieciu skasowalismy nasze bilety powrotne i zakupilismy sobie lot powrotny....
Wyspy ?? mmmmm, wyobrazcie sobie te dluuugie, biale, bezludne plaze, obmywane, przez krystalicznie czysta, lazurowa wode.....i te palmy kokosowe wyrastajace jak z pocztowki. Zatrzymalismy sie w malej bambusowej chatce tuz na plazy, w palmowym zagajniku. Miejsce to jest stworzone dla par chyba tylko do jednego celu...... ;-) Eh, nie chce mi sie opisywac wiec zapraszam do galerii, ktora mowi sama za siebie :)
pozdrowienia z Bombaju
MIREK & CIACCI