...Chyba byl to pierwszy raz, kiedy tak na prawde mielismy dosc. Trzeba przyznac, ze oboje jestesmy dosc silni, odporni, cierpliwi, jednak ta noc/dzien/noc polozyla nas na lopatki. Dalej w Varanasi, pociag do Kalktu spozniony 2 godziny ....pryszcz ! Herbatka, ciasteczko powrot na peron. Pociag spozniony kolejne 4 godziny....no nic- herbatka ciasteczko, nie jest zle. Ponowne sprawdzenie.......pociag spozniony 10 godzin....Kurde, trzeba sie kimnac na peronie. Pociag ostatecznie mial 16 godzin spoznienia i wszystko byloby ok, gdyby nie to co nas spotkalo, to co widzielismy i doswiadczylismy podczas tych trwajacych nieskonczonosc 16 godzin...
Setki, moze tysiace ludzi czekaja .... upal, deszcz, wilgotnosc nie do wytrzymania. Kobiety z trojka, czworka nieraz i piatka dzieci czekajace na brudnej platformie, z dziecmi jak psami spiacymi zupelnie nago wsrod tysiecy innych. Robactwo, muchy, bruuuud. Dziesiatki zebrakow-kalek - ludzi bez rak, nog, czy tez z 2 rekami, 15 palcami u jednej reki- podchodzacych co chwila do nas z blagalna twarza i doskonale wycwiczonym gestem prosby o jedzenie. Byl to widok okropny i sciskalo czlowieka w sercu widzac tych wszystkich poszkodowanych przez zycie, jednak nie bylo to dla nas nic nowego po kilku tygodniach w tym kraju. Nie bylo to nic nowego do czasu, kiedy pojawil sie on. Nie wiadomo skad, wyczlapal sie z tlumu szkielet. Doslownie szkielet mlodego chlopca. Nie potrafie powiedziec ile mial lat...moze 10 moze 15. Nie wiem jakim cudem ten dzieciak dalej zyl i skad bral energie, zeby sie ruszac, oddychac..... W myslach prosze Boga, zeby nie podchodzil blizej... nie wiem dlaczego, nie potrafilem spojrzec mu w oczy. Dziwne poczucie winy, niesprawiedliwosci....jak to jest, ze ja mam wszystko i gardze jedzeniem, kiedy na swiecie sa ludzie, ktorzy doslownie umieraja z glodu na oczach innych.
Siada na przeciwko nas, patrzy sie mizerna twarza, oczami pelnymi smutku, bez zadnej nadziei na lepsze jutro. Kupilismy mu jakies ciastka, herbate, zupe....Nie mial zebow, a kazdy kes sprawial mu bol, ktory doskonale rysowal sie na jego wysuszonej twarzy....Kurwa nie moge .....Spojrzalem sie na Ciacci i uslyszalem: "Zabije albo jego albo siebie za chwile..." Siedzielismy tak razem przez dluzsza chwile, do czasu az chlopak zjadl. Mial obandazowana dlon, dosc swiezy opatrunek, ktory postanowil sobie rozwiazac pokazujac nam potezna, gnijaca dziure w dloni. Nie moge, poce sie, czuje, ze musze wymiotowac a tym samym nie chce odejsc. Bardziej niz jedzenia potrzbowal naszej uwagi, troski.... Wyciagnal skaleczona dlon, podal mi bandaz proszac, zebym mu pomogl. Ciarki przechodza mi po calym ciele, jednak zaczynam sie czuc bardziej komfortowo. Pomagam mu zmienic opatrunek, kupujemy mu kolejna porcje jedzenia, jakas herbate.....siedzimy dalej razem. Podnosi moj telefon, usmiech pojawia sie na jego twarzy. Zaczyna sie bawic, pokazywac mi rozne przyciski. Wyciagam aparat, robie mu zdjecie ... nie wiem, moze nie powinienem. Chlopak oglada zdjecia z Londynu, nieustannie smiejac sie, zachwycajac widokami innego lepszego swiata. Swiata, ktory zaoferowal nam tak wiele, rozpieszczajac nas do granic mozliowosci. Gdyby urodzil sie tam, w Europie, jego zycie wygladaloby zupelnie inaczej......moze bylby biedny, ale na pewno nie umarlby z glodu.Bo stan w jakim sie znajdowal kiedy go poznalismy nie obiecywal mu wiele dni na tym swiecie. Moze to i lepiej? W koncu zakonczy swoje cierpienie.
Siedzimy w pociagu, kolejne 24 godziny, leze z oczami wkejonymi w sufit nieustannie myslac i tym co stalo sie na peronie. Czy kiedykolwiek na swiecie bedzie rownosc miedzy ludzmi? Sprawiedliowsc? Jak to jest,ze jednych stac na 7 tygodni wakacji i zabawy, podczas gdy inni nie maja na kubek herbaty....??