Hmm, no coz by tu rzec...? Tak jakby zwiedzamy sobie poooowoli Marrakesz :d Bylismy juz na glownym placu, gdzie tak na prawde mieszkamy iiiiii..... to chyba byloby na tyle z Marrakeszu ;) Jestesmy zupelnie rozleniwieni po gorach i jedyne co robimy to jemy naaaajsmaczniejsze daktyle swiata popijajac naaajswiezszym sokiem z pomaranczy i mamy wszystko gleboko w nosie ;)
Plac Dzema el-Fna jest kapitalny, jedyny w swoim rodzaju, jednak po 15 minutach czlowiek wymieka.W drodze z hotelu do kawiarenki internetowej( max 500 metrow) zawiazali mi weza na szyi, nalozyli czapke i kazali robic zdjecia, zaplacilismy za muzyke, ktorej nawet nie sluchalismy, Oli malo co nie wyrwali reki, zeby tylko zrobic tatuaz z henny, mijalismy czarownice, magikow, chcieli nam sprzedac hasz, dostalismy przynajmniej z 7 zaproszen na obiad, zarzucali nam malpe na plecy i jeszcze wiele innych, niespotykanych atrakcji, ktore szybko przyprawiaja normalnego europejczyka o zawrot glowy.
Panstwu juz podziekujemy i jutro spadamy z tego calego zamieszania w kierunku upragnionej Sahary : )
pozdrowienia z "magicznego" Marrakeszu
Mirek i Ola