No i dojechalem po 10 godzinach do Arequipy. Miasteczko ladne, polozone na wysokosci ponad 2000 mnpm. Zalatwilem sobie na jutro 3-dniowy trekking po Kanionie Colca.
A poki co to jakies 10 minut temu ukradli mi aparat ze wszystkimi kartami i dyskami przenosnymi. Jednym slowem zostalo mi to co na blogu. Nie wiem jak to sie stalo. Siedzialem na ulicy, wsuwalem jakies lokalne zarcie, aparat z torba lezal kolo nogi....w ciagu sekundy nie bylo ani aparatu, ani zlodzieja. Zerwalem sie jak glupi, ale nawet nie wiedzialem, w ktora strone delikwent pobiegl. Troszke sie podlamalem. Najgorsze jest to, ze po drodze zrzucalem zdjecia z aparatu na dysk, ktory pozniej wsadzilem do torby....eh, no nic- trzeba isc znalezc jakies tanie gowno do robienia zdjec, bo do konca wyprawy jeszcze daleko....
Poszedlem nawet na policje, dali mi tlumacza i przez 3 godziny szukalismy po calym miescie radiowozami gnojka. Nie jest jednak tak latwo znalezc zlodzieja, ktorego twarzy nawet nie widzialem.
No i tak sobie spacerowalem totalnie zdesperowany po centrum miasta i nagle spostrzeglem Rebecca´e !! Heh, niesamowite, ze 3 dni temu imprezowalismy razem w Ica, a dzisiaj calkowicie przypadkiem spotkalismy sie w Arequipa. Nieziemsko poprawilo to moj humor. Poszlismy po aparat. Targowalem sie chyba z pol godziny i w koncu kupilem jakis shit za 200 $, ktory w USA dostalbym za zaledwie 80$!!!FUCK THAT - ciagle nie moge przebolec tej straty!!! No, ale pozniej poszlo juz swietnie, poszlismy do fajnego pub´u, popilismy troche piwek, zjedlismy dobra kolacyjke. Przy okazji siedzac na tarasie udalo nam sie obejrzec kapitalny pokaz peruwianskich 'fajerwerek'- strzelaly na wszystkie strony, chwilami przelatywaly na prawde blisko!! Trafilismy na dzien jakiegos swietego, jednego z wazniejszych w Peru wiec pokaz byl przedni.
pozdrawiam