Po 6 godzinnej drodze z przebojami zoladkowymi w koncu dotarlem do Puno. Poznalem w drodze parke anglikow, ktrzy baardzo mi pomogli, kiedy ja ledwo przytomny latalem do kibla i co 5 minut prosilem kierowce o postoj. Zaopiekowali sie moim bagazem, a pozniej wsadzili mnie do taksowki i zawiezli do swojego hostelu, a tam juz herbatka z lisci koki, ziolka i powoli doszedlem do siebie.
Dzisiaj z ranca wyplynelismy najpierw w kierunku malych wysepek Uros, ktore znajduja sie jakies 5 km od Puno. Wyspy sa ciekawe dlatego, ze swobodnie unosza sie na wodzie. Plemie Uros, wygnane ze swojej ziemii, musialo sobie znalezc nowe miejsce do zycia. Znalzezli -warstwe torfu zaczepili linami do dna , na wierzchu polozyli kilka warstw ulozonej na przemian trzciny i wyspa gotowa. Tak zyja do dzisiaj z dala od cywilizacji. Jedza zlowione w jeziorze ryby i ustrzelone ptaki. Utrzymuja sie glownie z turystyki.
Poziniej 3-godzinna przeprawa przez jezioro na wyspe Tequile. Tam swieza rybka na obiad, krotki spacer i powrot do Puno.
Wieczorem, czekajac na swoj autobus spotkalem trojke osobnikow z wycieczki z wysp, wiec w wesolym towarzystwie parki kanadyjczykow i peruwianczyka dojechalismy do CUSCO !!!
pozdrawiam