No to troche sie nie odzywalem i bynajmniej nie dlatego, ze nic sie nie dzialo. Przeciwnie- ostatnie kilka dni to totalna ucieczka od cywilizaji! Wakacje od wakacji. Ale zaraz, zaraz...zaczne od poczatku :)
Po 20 godzinach w smierdzacym lokalnym autobusie dojechalem do Pisco. Znow swietni ludzie, swietne projekty, praca poprzez zabawe. Popracowalem 2 dni, przyszla niedziala- siedzismy, gadamy, niiic sie nie dzieje ..... nagle idea - namioty !!! Szybkie pakowanie i rura w strone Rezerwatu Paracas!!! Dwie godziny przez pustynie. Docieramy na miejsce. Ciemno, nic nie widac, rozpalamy ognisko, gitara, rum, plaza i rozpalone tysiacem gwiazd niebo...Nikt poza Willem-lokalny ziom- nie zdawal sobie sprawy w jakim magicznym miejscu jestesmy. Dopiero nastepnego dnia, leniwie podnosimy ciezkie glowy po to by ujrzec ogromna zatoke , otoczona stromymi klifami koloru pomaranczowo-zoltego, bezkresna pustynie i nasze dwa malutkie namioty w samym srodku niczego !!!
Orzezwiajaca kapiel w oceanie, spacer, zdjecia, opalanko, wyglupy.Zostajemy kolejny dzien!! Blooogo!! Proba nauczenia znajomych polskiego skonczyla sie tym, ze Wloch wyzywal Jozefa od czeskiej kurwy, Peruwianczyk krzyczal krabim glosem: ´Niedobrze, niedobrze, niedobrze´- podczas smazenia skorupiakow zywcem na ognisku, a Angielka ´psibija piontke´ wszystkiemu co sie rusza ;).....wspominalem juz, ze mamy najlepsza ekipe pod sloncem? :P Spektakularny zachod i znow rozswietlone milionem gwiazd niebo, rum, ognisko, rozspiewana Sita: ´Alalalalalabamba´, a w tle szum zalamujacych sie fal.....
pozdrownienia z Rezerwatu Paracas :)
TRZESIENIE ZIEMII.
Dzisiejszy dzien w pracy nieco roznil sie od innych. Wlasciwie to nic wielkiego sie nie wydarzylo poza malym wstrzasem, ktory dal mi wiele do myslenia i pokazal w jakim stresie ludzie tutaj zyja.
Poterzny halas ( cos jak eksplozja) i kilkusekundowe drzenie ziemii- poczulem ciarki na plecach. Trwalo to zaledwie 3-5ciu sekund i wystarczylo by obudzic koszmarne wspomnienia z przed roku. Ludzie w panice wybiegaja na ulice, widac przerazenie w ich oczach, niektorzy zaczynaja plakac...... tak samo zaczelo sie rok temu: najpierw delikatny wstrzas, a pozniej 3 minuty koszmaru. Najdluzsze 3 minuty w ich zyciu... wystarczajaco by zrownac cale miasto z ziemia, zniszczyc 85% budynkow, zabic ponad 500 ludzi , a 1500 ranic! Czesc wyjechala z miasta na pustynie z obawy przed tsunami. Zyja w bambusowych chatkach- czuja sie bezpieczniej wiedzac, ze zadna cegla nie spadnie im na glowe - nie zabije ich, albo ich dzieci....
MIREK