No! Trzy dni temu w koncu dojechalism do stolicy Ekwadoru. Szczerze mowiac zaczynalem juz watpic w to, ze uda nam sie wyjechac z Peru. Prawie tydzien prob, odpoczynek w Mancorze, pozniej hardcorowa, ale tania droga do Quito. Tania, dlatego, ze benzyna w Ekwadorze kosztuje mniej niz woda wiec transport publiczny jest prawie darmowy, a hardcorowa dlatego, ze omal dwa razy nie wywinelismy dzwona. Pierwszy raz wjechalismy w poprzedzajaca nas ciezarowke , ktora wjechala na kraweznik i wywrocila sie tuz przed nami. Na szczescie kierowca dosc szybko zareagowal i zatrzymalismy sie na oponach tira. Drugi raz bylismy sekundy od zderzenia czolowego z jakims samochodem osobowym. Wszystko na szczescie skonczylo sie dobrze i nastepnego dnia moglismy juz spokojnie zwiedzac miasto.....laaadne miasto ! Quito jest uznawane za najladniejsza stolice Ameryki Poludniowej. Stare miasto, gdzie tez sie zatrzymalismy na noc jest niesamowite. Waskie uliczki, piekne kolonialne budynki, mnostwo kosciolow, placow. Wszystko jest bardzo zadbane, ludzie elegancko poubierani, kulturalni, bardzo pomocni- zupelnie inaczej niz w Peru. Szczerze mowiac, nie spodziewalem sie, ze bedzie az tak inaczej. Miasto dzieli sie na 2 czesci- stare i nowe. Nowe nie rozni sie niczym od europejskich metropolii, stare opisalem wyzej :P
Nastepnego dnia wybralismy sie na Mitad del Mundo- Srodek Swiata. Miejsce znajduje sie kilki minut poza miastem, a ciekawe jest dlatego, ze wlasnie w tym miejscu Ziemia dzieli sie na czesc polnocna i poludniowa......dokladnie tak, przechodzi tam rownik. Bardzo turystyczne miejsce, mase sklepow z pamiatkami, knajpki. Szczerze mowic nic ciekawego, a jedynym plusem jest to, ze mozna kupic ladne pamiatki.
Aha, warto zwrocic uwage, ze na rowniku wcale nie jest tak goraco jakby sie wydawalo. Nie wiem szczerze mowiac o co tu chodzi, ale wieczorem jest paskudnie zimno, ludzie chodza w kurtkach, szalikach.....rownik?