No to pruje jak walniety na polnoc. Udalo mi sie przekroczyc granice, gdzie delikatnie mnie ´obrabowali´ przez moja nieswiadomosc. Granice sa najgorsze- kreci sie tam masa mniejszych i wiekszych zlodziejaszkow czychajacych na nieswiadomych niczego Gringo. Podobnie i ja nie majac zielonego pojecia jakiej waluty uzywaja kolumbijczycy, dalem sie niezle wyrolowac. Kurde, nie wiedzialem, ze 30 tysiecy peso, ktore dostalem za 60 $ tak na prawde nie jest szescdziesiecioma dolarami. Nie jest to tez nawet 40 dolarow !!! Jest to zaledwie 15 dolcow !! Taksowkarz skasowal mnie, jak sie pozniej dowiedzialem 8 razy wiecej niz powinien i z tego wszystkiego nie starczylo mi nawet na bilet autobusowy..eh !!
Teraz juz wiem, ze 150 tys, ktore mam w portfelu to zaden majatek ,a zaledwie 60 $.
poznalem w drodze dwoch stuknietych francuzow, takze poki co krecimy sie razem. Bede pisal troche rzadziej, bo mam malo czasu i mase km. do przebycia. Teraz kieruje sie na wybrzez do najladniejszego miasta Kolumbii- Cartagena.
pozdrowienia z tropikalnego Cali.